środa, 29 sierpnia 2012

Informacja !

Słoneczka moje, które tu goszczą i przypadł im blog do gustu. Proszę wejdźcie tutaj: KLIK i po prawej stronie jest: Bardziej przemawia do mnie twórczość. " I jeśli CHCECIE, - bo nie namawiam, zagłosujcie właśnie na mnie. Byłabym wam tak niezmiernie wdzięczna. Jeśli uda mi się wygrać, to przyrzekam, że do poniedziałku będzie nowy rozdział. A co tam, warjat ze mnie.

DODAJE TEŻ Z WIELKIEJ GÓRY, BO TROSZECZKĘ ŹLE ZOSTAŁO ZROZUMIANE TO CO NAPISAŁAM POWYŻEJ, PO PIERWSZE, NIE MAM NIC PRZECIWKO KRYTYCE DO MNIE.  ROZDZIAŁ NA BLOGU POJAWIĆ SIĘ MUSI, NIE WAŻNE CZY WYGRAM, CZY NIE. LICZY SIE DLA MNIE TO, ŻE JESTEŚCIE PO PROSTU. I POWTARZAM, CZERPIE I CZERPAĆ BĘDĘ INSPIRACJE Z DWÓCH DZIEWCZYN, KTÓRE TRAFIŁY W MOJE SERCE I PORUSZYŁY JE TAK, ŻE POSTANOWIŁAM PISAĆ TEGO BLOGA. DZIĘKUJĘ IM ZA TO, PONIEWAŻ, TERAZ OPISUJĄC JAKIEŚ SCENKI, PISZE W TYM SŁOWNICTWIE. I ZASTANAWIAM SIĘ, JAK ONE BY TO OBRAŁY W CAŁOŚĆ. JEŻELI JBluvsBabycakes WYGRA, BĘDĘ RÓWNIE SZCZĘŚLIWA. JESZCZE CO, NIGDY IM NIE DORÓWNAM, NIGDY. PONIEWAŻ ONE MAJĄ TALENT, KTÓRY BYŁ GŁĘBOKO W ICH CUDOWNYCH SERCACH.  - i tak to wszystko wygląda.. Dziękuję za każde wsparcie.


niedziela, 26 sierpnia 2012

Ziall 010

       
          Niepewnie podniósł swoją głowę, pozwalając minimalistycznym kroplom opaść na twarz. Jego serce tym razem nie zawiodło. To był on – blondyn z idealnym odcieniem tęczówek, podchodzących pod krystaliczną kolorystykę morza.
-Zayn? -mruknął zachrypniętym głosem, wyciągając dłonie, które jeszcze przed chwilą spoczywały w ciepłych kieszeniach.
-Cześć. -podniósł bezwładne ciało z zimnej nawierzchni i stanął naprzeciw chłopaka zupełnie odchodząc wzrokiem od jego twarzy. Nastała cisza, która przeobraziła się w wieczność. Nie komfortowa sytuacja, połączona z myślami, które pragną wyjść na zewnątrz, uczucie ze szczyptą goryczy i deszcz będący w tym momencie niczym. Dwa niewielkie serca odczuły swoją bliskość, chciały czym prędzej wydostać się z grubych szczebli żeber, powodujący tym samym silne wstrząsy w obu ciałach.

          Jesteś taki piękny, delikatny i unikalny – jak nigdy przedtem. Chce Cię objąć, byś tonął w moich ramionach, chce poczuć się jak kiedyś. Twoja bliskość, twój zapach, twoje ciepło. Ty – po prostu Ty i nikt więcej. Nie widzisz jak płacze, nie widzisz moich łez. Widzisz moją twarz, zagubioną, smutną, pozbawioną całego szczęścia, które rodziło się dzięki obecności kogoś takiego jak Ty. Kogoś kogo kocham.

Blondyn zapoczątkował niepewny krok w kierunku Zayn'a, skrupulatnie badał wzrokiem każdą część jego twarzy. Począwszy od oczu – skończywszy na ustach. Chciał jeszcze raz skosztować smaku, w którym tak bardzo się lubował. Lecz cicha podświadomość, szeptała pojedyncze słowa, uświadamiając go, że nie powinien, serce z kolei, krzyczało, rwąc się znad płuca. Mieszane myśli, ciało bliższe ciała - ciepło. Spokój posiadający pewną cząstkę chaosu uczynił swoje. Ich usta wydzieliły milimetry, przez które przedzierały się niewidoczne krople, by po chwili zjednoczyć się w jedność. Oba języki zataczały finezyjne koła, a dusze powoli poczynały odnajdować się zupełnie na nowo. Cichy bezdech w rytmie ulewy, za kotarą nie widzialnej mgły. Mokre dłonie snujące nie pewnie po fakturach policzków, w tym miłość, która w końcu odnalazła swych właścicieli.
          Twarz bruneta wciąż schowana w objęciach Irlandczyka, i te duże brązowe oczy, nostalgicznie wpatrzone w błękit szmaragdu.
-Jak to możliwe, że jesteś tutaj ? Co miało znaczyć to całe zabójstwo? -wyszeptał
-Kiedy siedziałem już w celi, zupełnie zrezygnowany, przed kratami stanął człowiek, który powiedział mi, że nie jestem winny. Powiedział też, bardzo ważną rzecz, która utkwiła w mojej pamięci. Mianowicie to, że przez niego zostało zabitych 40 osób, z tego 3 poważnie ranne, na wskutek jego psychopatycznych myśli. I niestety jest gdzieś na wolności. -wypowiedziawszy te słowa, został obdarzony ciepłym uściskiem ze strony Zayn'a.
-Ale dlaczego wtedy nic nie powiedziałeś?
-A czy to by coś dało ? Odpuścili by mi ? -spojrzał na partnera, który przecząco kiwnął głową. -No właśnie. Tłumacząc się jeszcze bardziej pogarszasz sobie sytuacje. Osobie, która zarzuciła Ci popełnienie danego czynu, mimo iż jesteś nie winny, dajesz do zrozumienia jedno. -nastała cisza, niezręczna cisza, którą przerwał mulat.
-Tęskniłem. -wyszeptał, kierując wzrok w pusty chodnik, na który opadła jedna słona kropla, wyróżniająca się z całej reszty.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Codziennie o Tobie myślałem, codziennie walczyłem z uczuciami. Było mi tak cholernie ciężko. Jeszcze te słowa, które powiedziałem nie potrzebnie do Ciebie, w dniu, w którym to wszystko się zakończyło karciły mnie mimowolnie.
-Mi też nie było lekko. Tym bardziej, że przyczepiła się do Ciebie ta.. -przerwał by wpuścić odrobinę dwutlenku węgla do ust. -..ta dziewczyna. Bolało, wiesz ? Tak bardzo, że zaniedbywałem samego siebie. Chciałem się jakoś z tym pogodzić, lecz moje starania jak zwykle poszły na nic. -dokończył.
-Ona już nie istnieje.. -oplótł jego dłoń, pozwalając sobie na delikatne złożenie pocałunku na szyi chłopaka. -..nie istnieje -zapewnił.
-Chodźmy stąd. -na twarzy blondyna pierwszy raz od dwóch miesięcy zobrazował się uśmiech.
**
W końcu napisałam rozdział. Nie do końca jestem z niego zadowolona, bo miał wyglądać nieco inaczej. No ale myślę, że jeszcze nie stoczyłam się aż tak bardzo.
Mam nadzieje, że ta dość długa przerwa nie zniechęciła was do czytania bloga, bo było by mi smutno nie powiem, że nie. Tak jak wcześniej pisałam. Darze go ogromną miłością. Ponieważ Niall i Zayn to zupełnie rożne osobowości, a za razem tak bliskie siebie. A z fizyki doskonale wiemy, że przeciwieństwa się przyciągają. ; ) 
Cieszy mnie też fakt, że jest tu już tyle wejść, i w sumie komentarzy, jak na 10 rozdział.
Dlatego Dziękuję za wszystko, za to, że jesteście i mam nadzieje pozostaniecie.
Co jeszcze, Chciałabym podać wam trzy blogi z czego dwa należą do jednej dziewczyny, które potrzebują większej ilości osób, które mogły by je czytać: Pani Napcia raz
Są do na prawdę fajne blogi. Zajrzyjcie. Miłego czytania x 
 

wtorek, 7 sierpnia 2012

Informacja

Witajcie. Z góry chciałam wam bardzo podziękować za obserwujących i za komentarze pod ostatnim rozdziałem. To bardzo motywujące., nawet sobie tego nie wyobrażacie jak. - ktoś docenia Cię za coś, co kochasz robić..
Dobra Przejdźmy do rzeczy. - miałam zamiar dodać rozdział w najbliższych dniach, lecz wyszło tak, że jednak się nie wyrobię, bo wyjeżdżam jutro na jakiś tydzień I nie chce zabierać ze sobą laptopa. Chociaż może być taka opcja, że wyrobię się dzisiaj z napisaniem go, w co bardzo wątpię. Dlatego też. na zaś się z was żegnam i mam nadzieje, że poczekacie. x

środa, 1 sierpnia 2012

Ziall 009


           Szary, pochmurny poranek, w powietrzu czuć mglistą ciecz unoszącą się nad równiną. Gdzieś w oddali nikłe promienie słońca wychylające się zza platynowych obłoczków. Ulice wypełnione żywymi istotami, które gonią za swoim celem, jakby ktoś przywiązał do ich szyi sznurki i ciągnął w różne strony. Jakby idealnie dostosowali się do stanu bruneta, który siedział nad stawem pod rozległym, czerwonym drzewem obserwując gromadę kaczek. Wyciągnął z kieszeni telefon i uświadomił sobie, że to ten dzień, dzień, w którym mija kolejny miesiąc od rozstania z Irlandczykiem.

           Łapczywie pragnę byś wrócił, byś zadał mi swój subtelny pocałunek i wierzchem swych palców finezyjnie zabłądził na mojej dłoni. Oddali byśmy się zatraceniu i zaczęli wszystko od nowa. Poczucie, że nie mogę spojrzeć w twoje oczy doprowadza mnie do szaleństwa, a świadomość wypowiedzianych słów do Ciebie, niszczy jeszcze bardziej.


Lekki podmuch wiatru wytrącił Zayn'a z tych jakże głębokich przemyśleń i dreszczem, który posnuł przez jego odkryte ramiona, skłonił go do powstania z miejsca. Przeciągnął zdrętwiałe kończyny zaczerpując wilgotnego powietrza, włożywszy dłonie w kieszenie, czarnych dresów, ruszył w kierunku domu. Przemierzał rozległy park gustując aromatyczne zapachy pobliskich kwiatów, które swą woń rozpuszczały w ciężkiej atmosferze. Nie zwracał uwagi na kobiety, posyłające mu kokieteryjne spojrzenia, wydawał się być zupełnie obojętny. Ujrzawszy stary, zarośnięty bluszczem murek, który ciągnął się aż do samego końca ogrodu, wskoczył na niego jak za dawnych czasów i spoczął na zimnej, kamiennej ścianie lustrując oczyma szare niebo. Przymknął powieki, zatracił duszę w marzeniach pochłoniętych wonnością blondyna, którą doskonale pamiętał. Pozwalało mu to, dostrzec jego idealnie smukłą twarz i dłońmi zarysować delikatne rysy warg. Chcąc opleść mentalnie jego ciało, na policzek bruneta spłynęła krystaliczna kropla, która posnuła po papierowej skórze zostawiając nieznaczną smugę pobytu. Przetarł ją i wstał do pozycji siedzącej, specjalnie po to by zeskoczyć nieświadomie z powrotem na śliską trawę, która przyczyniła się do jego upadku.
-Za co ?! -syknął pół szeptem, by nie przyciągnąć do siebie wzroku innych ludzi. Odchylając dłonie do tyłu podparł się na kamieniach i z bólem miedniczym wstał. Wtedy w oddali dostrzegł kruchą postać Gabrielle, odzianą w przewiewną sukienkę z wysokim mężczyzną ozdobionym tatuażami. Niezdarnie wytrzepał spodnie i ostrożnie podbiegł do drzewa. Wpatrywał się im uważnie, układając w głowie różne scenariusze. Wyglądało to na zwyczajne spotkanie, lecz rozczarowanie przyszło z pierwszym namiętnym pocałunkiem. Zayn doznał fali szoku, która przeszyła każdą komórkę jego ciała.

            Ona ? Dziewczyna, która tkwiła przy mnie dwa miesiące, wmawiając, że kocha całym sercem, pragnie i nie może beze mnie żyć, teraz tak po prostu oddaje swoje usta innemu ? Nie zważając w jakiej sytuacji się znajduję ? Udało jej się wyciągnąć mnie z tych katuszy, ale.. to? Dlaczego. . Ja naprawdę darzyłem ją uczuciem.

            Słone łzy spłynęły z czekoladowych oczu, wraz z kwaśną mżawką. Posklejane serce znów rozpadło się na fragmenty, destrukcyjnie rozlatując się wszędzie, jak pył. Jego sens życia zabrał wszystko i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi, na dodatek plując mu prosto w twarz. To był cios nie do przebicia. Najpierw Niall teraz Ona. Lecz szatyn był zbyt silny by się poddać mimo że miał dosyć, wyciągnął z kieszeni telefon i zrobił kilka fotek dziewczynie, na dowód, że to już koniec. Wybił jej numer i uważnie wpatrywał się w każdy jej ruch.
-Halo? - w słuchawce usłyszał cieniutki głosik blondynki, który skłonił go do wahań.
-Witaj kochanie, co robisz ? -przegryzł dolną wargę, by opanować emocję wrzące w jego ciele.
-No cześć. Jestem z przyjaciółkami na mieście, zaraz wracam. A co ? Stęskniłeś się ? -odpowiedziała radośnie, obejmując stojącego tuż obok mężczyznę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Czekam na Ciebie w domu. Przychodź szybko, mam niespodziankę, ucieszysz się. -udając entuzjazm, wcisnął czerwoną słuchawkę. Poczuł się jak śmieć, była zdolna go okłamać, po tym wszystkim bez najmniejszego problemu. Ostatni raz patrząc pustym wzrokiem zdominowany bólem, nałożył kaptur i odszedł.


             Wchodząc do ciepłego mieszkania, poczuł zapach pomarańczy, które jeszcze wczoraj kupił. Zdjął wilgotną bluzę pociągając chłodnym nosem i usiadł na miękkiej kanapie. Wpatrywał tęczówki w jeszcze nie rozżarzony kominek, lecz w środku pod wpływem delikatnego wiatru, siwy pył z resztek drewna, prószył po ceglanych ściankach. Nachylił ciało nad zdjęciem na, którym był on i Gabrielle w pierzastej ramce. Patrzał na jej twarz, uśmiechała się i oceanicznym spojrzeniem łagodziła jego duszę. Zacisnął sponiewierane powieki wyciskając przy tym krople łez, które z trudem przedarły się przez barierę długich rzęs. Słona ciecz spłynęła na spodnie, chwilę tkwiąc w malutkiej, przeźroczystej bańce przepełnionej żalem. Po chwili wchłonęła w ciemny materiał i pozostawiła po sobie ledwo widoczny ślad, druga zaś opadła na pół szklany przedmiot. Pięści zacisnął tak bardzo, że czuł krótkie paznokcie wbijające się w opaloną dłoń, a niebieskie żyły uwydatniły się jak nigdy przedtem. Zwinnie sięgnął po rozpałkę i wsunął między pół spalone drewienka, po czym podpalił i czekał aż ogień pochłonie cały kominek. Gdy tak się stało, z drżącą dłonią wysunął z ramki wspólne zdjęcie, które przeobraziło się w jego największy w tym momencie lament. Opuszkiem aksamitnych palców wygładził śliską teksturę zdjęcia, chciał zasmakować chwili przeszłości. Kucał wystarczająco blisko by poczuć na twarzy ciepło, które pieściło jego maleńkie komórki, docierając do czułych nozdrzy. Intensywnie dopuścił tłumiące powietrze do płuc i wrzucił papier do żaru. Płonął, ogień zżerał jego każdy cal, zniknął smutek, ból, żądza zemsty. Z serca chłopaka zszedł także ciężar, który towarzyszył mu przez ten cały czas. Doznał fali wzmocnienia której towarzyszyła ulga. Uśmiechnął się nieznacznie i ułożył wyzwolone ciało na miękki, wełniany dywan podsuwając dłonie pod głowę.

W mojej głowie mieszane myśli, a na zewnątrz całkowity spokój. To walka, spora walka o właściwie poczucie. Ale udało się, pokonałem strach, który wiązał się ze stratą Gabrielle. Czuje się taki upojony.

Nagle poczuł chłód, silniejszy od rozpalonego kominka, który wybudził w nim dreszcze. W progu stała smutna, zmoknięta blondynka, nawet na nią nie spojrzał.
-Jestem w ciąży. -powiedziała przez łzy, które mimowolnie spływały z jej błękitnych tęczówek.
-Jak to jesteś w ciąży ? -automatycznie wstał z miejsca i podszedł do płowowłosej.
-Nie wiem.. Zayn, ja nie mam pojęcia. -parsknął śmiechem, który rozbiegł się po pustych ścianach korytarzyka.
-A wiesz co jest najdziwniejsze moim zdaniem ?
-No co ? -zapytała, ocierając wodospad łez.
-..że robiliśmy to tylko raz, na dodatek z gumką.
-Podejrzewasz mnie o coś ?
-Nie podejrzewam. Tylko stwierdzam ukryty fakt, że mnie zdradziłaś.
-Nie zrobiłam tego. -odpowiedziała z drżącym głosem. Z jej długich kosmyków włosów spływały krople, które odbijały się o kafelkową posadzkę.
-Sama siebie oszukujesz. -spojrzał w głąb jej tęczówek. -Jeszcze kłamiesz w żywe oczy.
-Nie potrafiłabym pocałować kogoś innego niż Ciebie.. Przecież o tym doskonale wiesz. -odgarnęła niesforne włosy i podeszła bliżej bruneta.
-Ale to zrobiłaś. -odsunął się od niej i podszedł do skroplonego okna. Padał deszcz.
-Zayn, do cholery to nie prawda.!
-Tam są drzwi.
-Proszę uwierz mi, kochanie.. -płakała. -..jesteś dla mnie wszystkim.
-Świetna z Ciebie aktorka, naprawdę. Gdybym był idiotą jak pozostali twoi partnerzy, to bym Ci uwierzył. Nawet bym cię teraz zaczął pocieszać. -przerwał, odwróciwszy się twarzą do Gabrielle. -..Jesteś zwykłą szmatą. A ja oddałem Ci cały swój świat. -tonął w jej kruchej aurze
-Nie masz prawa tak mówić. Byłam przy Tobie cały czas kiedy ten prostak Cię zostawił, to chyba dowód, że bardziej mi zależy na Tobie.
-Licz się ze słowami.
-Ty masz prawo uważać, że to dziecko nie jest twoje, bo Cię zdradziłam. To ja mam prawo uważać, że twój kochaś to prostak.
-Wynoś się stąd. Brzydzę się Tobą. Rozumiesz ? Jesteś dla mnie nikim. -powiedział odchodząc wzrokiem od blondynki, która mierzyła jego ciało smutnym a za razem pełnym kłamstwa spojrzeniem.
-Nie rób mi tego.. Nie rób tego naszemu dziecku.
-To dziecko .. -podniósł spokojny głos, po czym z kieszeni wyciągnął komórkę i podstawił ją dziewczynie niemalże pod sam czubek nosa. -..nie jest moje.
-Przecież to nie ja !
-A kto ? Może ja ? Nie kłam, byłem, widziałem. Prawda boli. A jest taka, że jesteś nic nie pozorną zdzirą, która swoim urokiem, owija sobie faceta wokół palca, a potem wykorzystuje go jak tylko się da. Nie spodziewałem się tego po Tobie. Nie spodziewałem się, że zniżysz się do poziomu tak zwanej dziwki, lecącej na .. -nie skończył, bo został obdarzony czuciowym ciosem w policzek. Zacisnął zęby i nabrał głębokiego powietrza. -Dobrze, ja wyjdę, bo nie chce na Ciebie patrzeć, ale kiedy wrócę, nie ma tu być po Tobie ani śladu. Zrozumiałaś ? -nie dostał odpowiedzi, tylko ciche szlochanie. -Świetnie. -Nałożył kaptur na głowę i wyszedł. Ruszył w zupełnie obojętną stronę, nie zważając na natrętny opad. Był roztargniony i sam nie wiedział dokąd zmierzają jego uczucia. Zgubił się we własnym świecie. A klucz do wyjścia mógł znajdować się gdziekolwiek, odnalezienie go wymagało dużego wysiłku i nadziei, którą Zayn stracił już bardzo dawno temu.
Gdy krople deszczu uderzały w jego twarz uniemożliwiając ruch a zamglone oczy rozmywały drogę, on biegł. Nie wyobrażał sobie konsekwencji związanych z tym, po prostu biegł, przed siebie, by zapomnieć, by poczuć. Szybki oddech wydawał echo w jego ciele, odbijał się od płuc. Wtedy na wskutek zderzenia, upadł na mokry chodnik.
-Jak chodzisz kretynie.! -krzyknął.
-Przepraszam. -przez głośną muzykę spowodowaną deszczem i przejeżdżającymi autami, głos tej osoby wybrzmiał w jego sercu jak najdroższy narkotyk, a myśli sprowokował do szaleństwa. Czas się zatrzymał.

**
Oh God .. W końcu rozdział, wiem obiecałam być systematyczna, ale to trudne.Przepraszam.
Co chodzi o ten rozdział, jest moim rekordem na tym blogu, ponieważ jest najdłuższy, ale to tylko raz, jakoś tak wyszło, pozostałe z pewnością nie będą takie długie. Nie lubię pisać długich rozdziałów. A co jeszcze, tak mi się on nie podoba, miałam z nim komplikacje, które mnie dobijały całkowicie. Za błędy też oczywiście przepraszam, bo końcówkę praktycznie pisałam w nocy, i tak jak bohater, mam bardzo mieszane uczucia. Więc jeśli to przeczytałaś, to zostaw po sobie ślad i daj mi nadzieje, że nie jest tak tragicznie ; ) x
I dziękuję wszystkim Directionerką, za to, że jesteście jakie jesteście i nie zamieniłabym was na nikogo innego ♥
+ Zapraszam na yt: KLIK