środa, 16 maja 2012

Ziall 005


             Zayn wtulony w sweter blondyna z uśmiechem na twarzy, szeptał mu czułe słówka. Ciałem swym czując dreszcze przechodzące przez Irlandczyka. Pożądał Jego całego, pragnął w Nim być i czuć się w jednej całości z ukochanym. Spojrzał mu głęboko w oczy, czekając przy tym na znak jego zgody. Uśmiechem powitał nowy początek dnia, rozpoczynając idealne współgranie. Brunet z precyzją odpiął guziki swojej koszuli zsuwając tkaninę na miękki dywan. Flegmatycznie zbliżył się do Nialla i przywarł Go do łóżka. Chłopak dogłębnie wpatrywał się ruchom bruneta, opuszkami palców jeździł po gołych plecach. Zamknął oczy. Na szyi poczuł ciepły ślad aksamitu ust, a w duszy przyjemne mrowienie. Twarze się złączyły – powstał francuski pocałunek, w którym języki dopasowywały się w każdym manewrze. Ciała płonęły, a serca szalały jak sztorm wysyłając do siebie sygnały miłości. Irlandczyk złapał za rozporek Zayna i finezyjnie pozbawił go spodni. Mulat nie był mu dłużny. Muskając Jego nagie ramiona ściągnął z wybranka część garderoby, zatapiając cynamonowe kręgi w jagodowy odcień oczu. W pokoju poczuć można było cytrynowy zapach, z każdym wdechem był odczuwalny coraz bardziej. Cisza kumulowała się w całym pomieszczeniu nadając sytuacji większego romantyzmu. Blondyn wyślizgnął się z uścisku bruneta i wstał, wstał tylko po to by podać mu rękę i niespodziewanie zaprzeć o ścianę. Zrobił to, doprowadzając do kolejnego czułego pocałunku. Dłońmi snuł po Jego nagim torsie jakby gładził świeży jedwab. Zatapiał umysł w pustych myślach. Przyległ do Niego, delikatnie zagryzł ucho i wyszeptał dwa słowa Pragnę Cię z jego ust brzmiące jak najdroższy narkotyk. Czując jego ciepłe usta, kreślił na plecach wybranka niepostrzegalne znaki. Wyginał fakturę ciała w tył i pozwalał partnerowi na dogłębne analizowanie swojej klatki piersiowej. Wierzchem palców pieścił rysy twarzy bruneta. Każdy milimetr ciała kipiał z podniecenia i domagał się więcej. W czterech ścianach, z których jedna była obita jasnymi cegłami, unosiła się woń ich nagich ciał połączona z podmuchem zgaszonej świecy. Z brązowych tęczówek mulata wysączyła się słona kropla. Niall poczuwszy to na bladej skórze wzniósł głowę ku Niemu.
-Co się dzieje? -zapytał, spokojnie zataczając ramionami koło w okuł Jego bioder.
-Sam nie wiem. Sądzę, że ta łza była łzą szczęścia. Jedną z wielu, które wycisnęły się z moich smętnych oczu. -blondyn zostawił ślad swoich ust na aksamitnym policzku Zayna, pochłaniając głośno powietrze. Po kojących pocałunkach nastawał moment zjednoczenia. Ciche syknięcia, głuche jęki będące oznaką szczytowania, chwile, w których odnajdywali się na nowo, za każdym razem.
              Na łóżku ułożyli przesycone miłością ciała i spoczęli we własnych ramionach. Leżąc w głuchocie, czuli bicia własnych serc, które pulsowały z wyczerpania. Irlandczyk zatoczył łuk w okuł nóg bruneta i wpił usta w jego szyję, włączając ich ulubiony kawałek, wstał i wyszedł zaparzyć kawę. Nucąc pod nosem piosenkę do Jego czułych komórek słuchowych doszło pukanie do drzwi. Oderwawszy się z muzycznej hipnozy poszedł by je otworzyć. Gdy pociągnął za drewnianą klamkę, tętno stanęło, źrenice się rozszerzyły, a wnętrze przeszył strach. W progu drzwi stała dwójka mundurowych, wiedział co to znaczy.
-Dzień dobry. Pan Niall Horan, zgadza się ? -odrzekł jeden z nich, zatrzymując apokaliptyczny wzrok na błękicie tęczówek blondyna.
-Tak.. -wycedził z melancholia w głosie.
-Jest pan zatrzymany pod niewątpliwymi dowodami zabicia Andrew'a Harris'ona. -gdy Zayn usłyszał te słowa pędem poderwał się z miejsca i stanął naprzeciw policjantów. Ciałem zatarasował dostęp do farbowanego odpychając Go w tył.
-On jest niewinny.! -krzyczał. Lecz jego starania nie odnosiły żadnego rezultatu. -Nie zabierajcie mi Go, błagam.. -w oczach pojawiła się ciecz rozpaczy.
-Mamy mnóstwo argumentów na to, że Pan Horan jest winny. Proszę się nie upierać i nie robić żadnych problemów. -powiedział funkcjonariusz, z kieszeni wyciągnął szare kajdanki i zacisnął je na kruchych nadgarstkach blondyna.
-Dlaczego Ty nic nie mówisz, przecież to nie prawda, nie byłbyś skłonny do tego. Niall, odezwij się do cholery!
-Zayn.. -wyszeptał skinając zapłakaną twarz w dół. -Wybacz .. wybacz mi.. -brunet zamarł w miejscu, opadł na podłogę i nieprzytomnym wzrokiem patrzał jak zabierają Go do wozu. Zamglonym spojrzeniem ostatni raz przeniknął przez delikatne rysy osoby, którą kochał nad życie. Wszystko legło w gruzach, rozsypało się w drobny mak. Nie dając mu szansy na jakikolwiek odzew. Dusza zalana została desperacją, przedarła się przez każdy zakamarek jego płuc i sprawiła, że serce rozkruszyło się na miliony samotnych skrawków, które rozproszyły się na wszystkie najgorsze strony świata. Łza za łzą, rozpaczliwy oddech, drżące wargi. Myślami błądził po pytaniach, wchodził na najwyższe szczyty i najniższe szczeliny, przedzierał się przez tłumy skomleń i szczątki nostalgicznych wspomnień. Nieposkromiony ból, czerpał z niego ostatki sił i powodował skrajne wyczerpanie.
***
Trochę czasu nie dodawałam, brak czasu, niestety ..
Macie już 5 rozdział, jeśli się podobał, bądź nie, zostawiajcie swoje opinie na ten temat. Przyjmę każdą, ze smutkiem bądź z usmiechem na twarzy. Do następnego. : )

sobota, 5 maja 2012

Ziall 004


          Leżał, mając zamknięte oczy. Nie myślał o niczym, pustka otaczała Go od wewnątrz, serce kołysało się w beztroskim aksamicie. Odczuwał, że zatapia się w całkowitym letargu, kiedy naglę jego ciało przeszedł ciepły chłód, który spowodował mimowolne ocknięcie się. W zamazanym krajobrazie widoku dostrzegł postać, wypowiadającą pojedyncze zdania To był tylko zły sen, obudź się, kochanie. Znajomy głos szumiący gdzieś w oddali. Szybsze bicie serca. I ten sam subtelny dotyk, Jego, na policzku blondyna.
-Myślałem, że Ty .. -w połowie monologu urwał, przez pocałunek bruneta złożony na ustach Nialla
-Ja żyję, muszę, bo mam Ciebie. -wtulił w Niego swe silne ramiona i przybliżył do siebie jak to tylko było możliwe, czuł przyspieszony puls i krople łez spływające na jego chabrowy kołnierz. Irlandczyk zacisnął mocno powieki, by upewnić się czy to nie jest spragniony wytwór wyobraźni. Obawiał się kolejnego rozczarowania. Mimo iż myśli miał spokojne, to ciało nadal szalało. Czuł ponowne scalenie dusz, intensywny zapach perfum ukochanego i rytmiczny oddech unoszący się w porannym powietrzu, czyli wszystko wskazywało na to, że nie jest to sen. Upewniwszy się jeszcze raz chłopak, dotknął ręką twarz Zayna, musnął raz kącik Jego ust i dłońmi sunął po Jego nagim torsie. Ciepłe wargi finezyjnie przeniósł na szyję mulata, gdy ten koniuszkami palców błądził gdzieś na plecach blondyna z wolna przemieszczając się do pozycji leżącej. -Boisz się ? - wyszeptał Zayn podpierając łokieć o kanapę.
-Jak cholera. - spuścił głowę w dół, po czym otarł twarz w dłonie zostawiając na nich ślad słonej cieczy.
-Czego ? -zapytał
-Kiedy zatracę w Tobie całego siebie i będę wiedział, że już nigdy nie chce Cię stracić. Stanie się coś co pokrzyżuje moje plany i postawi pewną barierę, przez, którą nie będę potrafił przejść. Chociaż bardzo będę chciał. -wstał, by specjalnie podejść do okna i zaczerpnąć mglistego powietrza unoszącego się na równinie opustoszałych ulic. -Chciał bym by wrócił chłopak, z którym mogłem przejechać tysiące kilometrów, tylko po to by zażyć narkotyku, który sprawił, że świat na moment się zatrzymał i mogliśmy poddać się namiętnemu pocałunkowi. Tak bardzo pragnę by wróciły dni, w których nie znaliśmy granic, w których nic się nie liczyło, tylko my sami. Kiedy potrafiłeś urządzić imprezę z dużą ilością osób, bez mojej zgody, na pustym polu w świetle kilkunastu rac. Nasze usta co sekundę łączyły się w jedną całość, co sprawiało, że odlatywałem w świat błogostanu. Zawsze byłeś.. -zażył odrobinę zimnego podmuchu wiatru. -..byłeś moim wzorcem, moją nadzieją, własnym azylem. Kluczem do zamknięcia wszystkich problemów i otwarcia nowych, wspaniałych chwil.
-Nie artykułuj tego w czasie przeszłym. -po dłuższej chwili po pomieszczeniu wybrzmiał głos bruneta, docierając do czułych komórek słuchowych Nialla
-Gdyby to nie była prawda, nie mówił bym tak, nawet nie zaczynał bym tego tematu. -odwrócił się w stronę Zayna, ciało opierając o marmurowy parapet.
-To nie jest moja wina, że jest tak a nie inaczej.
-Nie twoja?! A komu zachciało się brać tego świństwa ? Że niby od zaufanej osoby.. -podniósł swój ton, nieco zachrypniętego głosu..
-Myślałem, że nic się nie stanie.. Zresztą jak zawsze. -wstał
-No jak widzisz źle myślałeś.
-Proszę Cię, nie obarczaj mnie czymś co było kiedyś. Byłem głupi, chciałem wszystkiego spróbować, chciałem doświadczyć jak to jest kiedy odpływasz i na chwilę stajesz się człowiekiem bez zmartwień. -złapał jego dłoń, przykładając do klatki piersiowej. - Ciągle myśląc o Tobie zadawałem sobie pytanie „Czy postąpiłem właściwie?”, wtedy dochodziły myśli, czy dobrze zrobiłem wkraczając w twoje życie. Nawet nie wiesz, jak moje ciało krzyczało, dusza wyrywała się z kruchych płuc, a usta drżały wraz z pulsującym sercem. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że dał mi Ciebie, dał mi jedną wymarzona gwiazdkę z nieba, i kazał się nią opiekować, by blask radości, nie zniknął z twarzy. Kocham Cię ponad wszystko. Ale wybacz mi za moje błędy, wybacz i żyjmy jak by jutra miało nie być..
***
Tak wiem, mały suprajs, że Nasz Zayn jednak żyje :D
Przyznam wam się, że nie mogłam tego tak zakończyć, bo nie miało by to sensu.
Dziękuję za poprzednie komentarze i liczę na powtórkę w tym rozdziale :)
Dobranoc xx

wtorek, 1 maja 2012

Ziall 003


Przebudziwszy się blondyn poczuł brak bliskości ze strony Zayna, podparł się na łokciach w poszukiwaniu chłopaka. Bez owocnie. Flegmatycznie podniósł swe jeszcze nie przyzwyczajone do ciągłego ruchu ciało i zaczął wałęsać się po pokojach nasyconych nutą dwutlenku węgla połączonego z nikłymi podmuchami zimnej nocy, która nadawała sytuacji większej chandry. Przechodził przez pokoje, otwierając kolejno każdy i zaczerpując coraz to większego powietrza. Snuł w mroku, zatopiony w czarnych myślach. Wiedział, że Jego luby nie wychodził z domu od tak. I chyba to sprawiało całkowitą destrukcję jego czułych na bojaźliwość cząsteczek. Tkwiąc w miejscu naprzeciw ostatnich drzwi, serce jego zadrżało, skórę pokryły nieznaczne dreszcze, a dłonie pokrył nieprzyjemny pot. Wypuścił głośno powietrze, pozwalając sobie na odrobinkę otuchy i przekręcił drewnianą gałkę. Nogi chciały się wycofać, lecz dusza i rozum podpowiadały by nie dopuścił do tego. Ujrzawszy widok na który serce stanęło, a oczy zaszkliły się, poległ na podłogę.
W poświacie księżyca na okrągłym dywanie leżał mulat. Nie oddychał. Nie dawał żadnych znaków życia. Ból, rozpacz, depresja, to wszystko towarzyszyło Irlandczykowi podczas sytuacji, która sprawiła, że Jego serce rozpadło się na miliony kawałeczków. A dusza niegdyś złączona w jedność, wzbiła się w górę i zostawiła Go samego. Na czworaka, stopniowo zbliżał się do ukochanego z brakiem stabilności w rękach. Czuł, jak by szedł w górę po ostrych grotach, a ciało jego oplecione tysiącami cierni. Uniemożliwiało mu to ruch, oddech, nawet łzy przysłaniały drogę i doprowadzały do większego lamentu.
-Obiecałeś, że mnie nigdy nie opuścisz. Kłamałeś.. -jedyne słowa jakie zdołał wydusić z przesyconych agonią płuc. Głową przylgnął na Jego klatce, sięgnął z wolna po mizerną dłoń szatyna i skrupulatnie wplótł w nią swoją. Drugą natomiast wsunął w bluzę, delikatnie zataczając w niej kręgi. -Jesteś moim aniołem. Jeśli przetrwam, czuwaj nade mną i nie pozwól mi umrzeć. -szeptał, łykając słoną boleść spływającą w bok sinych ust. Nozdrza napełnione zapachem perfum Zayna, zatapiały myśli w przeszłości. Rozkosznej przeszłości, okolonej obwódką idylli, która miała pełny dostatek wszelkich wymogów pary. Najważniejszą rzeczą było to, że mieli siebie, iskierka w ich oczach na sam swój widok przeradzała się w kulę płomieni obramowując znak miłości. Sentyment unosił się w powietrzu, w aurze dusz odzwierciedlonych, żyjących własną ekstazą. Faktury ciał łączyły idealną synchronizację, tworząc abstrakcyjny krąg, który wierzchem goryczy unoszącej się w podmuchu wiatru, zatrzymał na moment czas i pozwolił by odczuli wspólny spokój.
Niall, nie wierzył w to co się wydarzyło, nie wierzył, bo nie chciał ? Zdecydowanie tak, był to dla niego cios prosto w same sendo. Próbował krzyczeć, krzyczeć by wyrzucić z siebie smutek niosący przed sobą tygodnie nie przespanych nocy. Wiedział, że uczucie do bruneta nigdy nie zgaśnie. Stojąc na balkonie, próbował wmówić sobie, że to jakiś głupi żart, że nie dzieje się to naprawdę.
-Dlaczego mi go zabrałeś ?! Dlaczego akurat w tym momencie! Co zrobiłem źle, że tak mnie skarciłeś.. -wrzeszczał. Dłonie wpasował we włosy i klęknął, szlochając prawie niesłyszalnie. Łzy kapały na kafelkową podłogę mieniąc się w blasku księżyca.
-Masz swój wymarzony spokój, bez problemów, bez zmartwień.. A przede wszystkim już nie cierpisz. Twój żywot dobiegł końca, myślę, że Bóg się Tobą zaopiekuje, może nawet lepiej ode mnie. Nie zdążyłem Ci nawet podziękować, za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Zainteresowałeś się mną, sprawiłeś, że na mojej twarzy coraz częściej pojawiał się uśmiech. Śpiewałeś mi wieczorami, a twoje posiłki były wręcz doskonałe. Może to śmieszne, ale zawsze kiedy spałeś robiłem Ci zdjęcia, byłeś wtedy taki niewinny. Gdy spotykałeś się z tą brunetką, jeszcze to było przed tym wszystkim, zazdrość zżerała mnie od środka, ostatni raz jak wracałem sam do domu, to pobiłem niewinnego człowieka. To było głupie, ale nie wiem co wtedy mną targało, tak po prostu, by się wyładować. Nie wiem jak sobie bez Ciebie poradzę, muszę zacząć nowe życie. Co będzie dość trudne. Kocham Cię i zawsze będę, mimo wszystko. Bo źródłem miłości byłeś Ty ..
***
No i jest 3 rozdział :>
A teraz kilka słów do Karoliny :
JBluvsBabycakes
"Mając w sercu obraz twoich słów, moją duszę po brzegi wypełnia inspiracja. Koniuszkami swych martwych rąk dotyka me ciało i sprawia, że wchodzę w stan euforii. Uczucie, któremu kłaniam się aż do samej ziemi. Wkraczam w świat, który powstał na wskutek przeczytania kilku ale jakże doskonałych w każdej komórce, zdań. Siedząc na łóżku, pisząc swoje rozdziały, zastanawiam się nad tym, w jaki sposób byś to przelała. Nigdy nie dorównam osobie takiej jak Ty. Sama się sobie dziwie, że tak się stało. Dziękuję Ci z całego serca i myślę, że choć w minimalnym stopniu, dorównuję twojemu artyzmowi.